poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 22 ,,To nie jest nasza wojna tylko moja''

Perspektywa Wolf

- Do mojego gabinetu. Natychmiast — powiedział Jim. Nie trzeba było być geniuszem, aby widzieć, jak bardzo jest wkurzony, dlatego ruszyliśmy za nim bez słowa sprzeciwu.
- Słucham. Co macie mi do wyjaśnienia — opiekun nie owijał w bawełnę. Spojrzałam dyskretnie na wszystkich. To ja jestem alfą i jednocześnie Wybraną. To ja odpowiadam za nich i ich oraz moje decyzje.
- Nic — szepnęłam.
- Nic? - zdziwił się. - Wracacie po północy! Cali podrapani, poobijani, a ty — wskazał na mnie. - Masz wielką czerwoną plamę na bluzce i z kilometra czuć, że to krew.
- Wpadłam w krzaki.
- W krzaki powiadasz? - Jim, który w jednej chwili stał za biurkiem teraz stoi przede mną. - Unieś bluzkę.
- Nie.
- W tej chwili.
- Nie masz prawa mnie do tego zmuszać. Ciekawe co by powiedział na to moja mama?
- Nie szantażuj mnie Forest, bo cię zmuszę.
- Na mnie nie zadziała.
- Na ciebie nie... - uśmiechnął się cwanie. - Ale na Odda już tak. - serce mi stanęło.
- Nie zrobisz tego. Nie możesz. Załamiesz zasady, ludzie nie mogą się o nas dowiedzieć.
- Nie rób ze mnie durnia, bo wiem od dawne, że oni wiedzą — jego wzrok skupił się na Oddzie.
- Nie! - krzyknęłam, ale było już za późno. Odd zaczął mówić.
- Lyoko to wirtualny świat, którego szukacie. Xana w nim rządzi. Wypowiedział nam wojnę. Walczyliśmy z nim. Wolf prawie zginęła. Jutro też z nim będziemy walczyć — Włoch wziął głęboki oddech. - Wybacz Wolf, ja nie chciałem.
- Wiem, Odd. Wiem. Jim cię zmusił.
- Dlaczego? - spytał opiekun. - Dlaczego mi nie powiedzieliście? Nie ufacie mi?
- Nie... Po prostu ty byś wezwał Zarząd.
- Oczywiście. To nie jest tylko wasza wojna Wolf!
- Masz racje- wszyscy spojrzeli na mnie. - To nie jest nasza wojna, tylko moja — specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Co masz na myśli, mówiąc twoja!?
- Bo to ja jestem cholerną Wybraną. To ja mam chronić stado. To ja mam w razie konieczności zginąć. Nie ty, nie oni tylko ja... - powiedziawszy to wybiegłam z pokoju.

Perspektywa Jima


Wyszła. Po prostu wyszła. Nie wierzę. Jak mogłem być tak ślepym opiekunem? Czy naprawdę nie zauważyłem tego, że Wolf jest Wybraną?
- Dlaczego?
- Co dlaczego? - spytał Antony.
- Dlaczego mi nie powiedziała?
- Ja... - zawahał się Odd. - Ja sądzę, że Wolf nie chciała nikogo narażać. Gdybyś wezwał Zarząd, wszyscy by walczyli tylko nie ona. Nie mogłaby wytrzymać tego, że giną za nią. A potem? Jakbyśmy wygrali to, co oni by z nią zrobili? Zamknęli? Wykorzystali? Wolf chciała nas tylko chronić. Weź to pod uwagę. Ona chciała dobrze.
- Idź po nią Odd. Trzeba omówić taktykę na jutro — powiedziałem.

Perspektywa Wolf

Siedziałam pod drzewem. Wpatrywałam się w ciemność. Czekając... Czekając aż przyjdą specjalnie wyszkoleni do walki wilu.
- Zginą — szepcze mi umysł.- Wszyscy zginą, a to ty masz za zadanie ich ratować. Nie Jim, nie Stark, nie Ulrich albo Odd. Nie. Ty masz ich chronić.
- Wolf — szepnął Odd. Od razu zerwałam się z miejsca jak rażona. Byłam aż tak zamyślana, aby go nie słyszeć?
- Tak?
- Jim chce, abyś przyszła.
- Już wezwał Zarząd — to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Co? Nie. On chce z nami omówić taktykę na jutro- no to mnie zdziwił. Nie wzywa ich?

Do trzeciej nad ranem siedzieliśmy u Jima i omawialiśmy plan. Potem mieliśmy iść spać, ale nie mogłam zasnąć. Kiedy już zapadłam w sen Aelita mnie zbudziła.
- Pora wstawać Wolf. Trzeba się przygotować.- Wyrazem twarzy nie zdradzała tego, jak bardzo jest przestraszona, ale jej oczy i trzęsące się ręce mówiły wszystko.
- Spokojnie — wyszeptałam i ją przytuliłam oraz Yumi, która u nas nocowała. - Nikt nie zginie. Obiecuję. - Nikt nie zginie, to zdanie odbijało się echem w mojej głowie. Ciekawe jak szybko złamię tę obietnicę.

- Witam. Ponownie — rozbrzmiał głos Xany. - Widzę, że macie jedną dodatkową osobę. Wolf moja kochana Wybrano jak się masz?
- Dobrze. Ale ty pod koniec zginiesz — odpowiedziałam. Trochę zdziwiły go moje słowa, ale szybko otrząsnął się z szoku.
- Zobaczymy. Mam nadzieję, że walka będzie tak samo ekscytująca, jak wczoraj. Zaczynamy.
Walczyłam tak jak nigdy. Zabijałam jednego potwora za drugim. Dzisiaj było ich o wiele więcej. Starałam się, aby żaden we mnie nie trafił. Jednocześnie rozglądałam się za wszystkimi czy im nie jest potrzeba pomoc.
- Nie! Pomocy — usłyszałam głos Ulricha. Cichy jak szept. Gdybym nie była skupiona to możliwe, że bym go nie usłyszała.
Wpadałam w krzaki skąd dochodził głos i zamarłam. Odd. Mój Odd.. Leżał na ziemi krwawiąc, a Ulrich nad nim klęczał. Nieopodal pod drzewem leżał martwy Krab.
- Odd — zaszlochałam nad nim.
- Wolf on... on umiera. - płakał Ulrich. Ostatnio płakał wtedy jak ,,odebrali'' mi moją wilczą naturę i .... i jak ja wypadłam ze skanera, kiedy mnie Xana złapał przez scyfozoę.
- Nie... Proszę nie... – zawyłam.
- Wykrwawi się – powiedział Stern.
- Kocham cię Wolf — wyszeptał Odd.
- Ja ciebie też. Nie zostawię cię na pastwę śmierci.
- Nie ma sposobu -szlochał Ulrich.
- Jest — obydwoje spojrzeli na mnie z nadzieją. - Nie jestem to pewna czy się uda. Będę musiała zamienić cię w wilka.
- Zrób to — wychrypiał Odd, zanim stracił przytomność.

♦•♦

Koniec rozdziału 22. To się porobiło Odd jako wilk. Kto sie tego spodziewał? To do następnego posta  =)/KiKo

1 komentarz:

  1. Dlaczego Wolf nie użyje Złotych Łez dla Odda? No, ale dobra... Świetny rozdział! Pisaj mi ty nexta ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie wielka motywacja =)

Lydia Land of Grafic